Ale czy to ona ma tytuł do kierowania polską oświatą?
To ci którzy połączyli głosy przeciwko PiS nie mają już pośród siebie nikogo godniejszego do objęcia tego ważnego w nauczaniu i wychowaniu młodych Polaków resortu? Raczej zadziałał tu podział łupów tych, co twierdzą, że wygrali wybory, gdy w rzeczywistości ich przewaga nad dotychczas sprawującymi władzę wynika tylko i wyłącznie z tego, że skrzyknęli się, dogadali, bo trafiła się dla nich niespotykana w pojedynkę, okazja uczestnictwa w sprawowaniu władzy. Gdyby nie to, że zębach zanieśli władzę Tuskowi, nigdy nie weszliby w skład rządu RP. Trzeba było obdarować koalicjantów ministerialnymi stołkami. Kto by tam zwracał uwagę na kompetencje obdarowywanych.
Nigdy w historii polskiej edukacji nie kierowała nią osoba tak jawnie wroga wartościom wyznawanym przez katolicki naród
Oto nasza pani minister (czyż nie jest kabaretowo śmieszne słowo „ministra”?) jest zwolenniczką aborcji do 12 tygodnia, małżeństw homoseksualnych i możliwości adoptowania przez nie dzieci, „boli” ją religia w szkołach, a działaczy LGBT chętnie wpuściłaby do szkół, by prali mózgi naszym dzieciom. Nie wspomnę o jej związkach z ruchem niejakiego Palikota czy przywiązaniu do lewackiej ideologii, która ją kształtowała od najmłodszych lat. Czy takie poglądy, jawnie, głośno wyrażane są właściwe dla ministra oświaty?
Mówią niektórzy, że PiS popełnił błąd
Łatwo być mądrym post factum. Ale PiS miał prawo sądzić, miał podstawy, by mieć niemal pewność, że wybory dadzą mu taką ilość mandatów w Sejmie, że będzie miał samodzielną większość lub bardzo łatwo, znajdując kilku posłów, ją zbuduje. Po tym, co zrobił przez 8 lat w sferze społecznej, prawa pracy, socjalnej, w sferze inwestycji, infrastruktury i obronności, w sferze podmiotowości w polityce unijnej, miał prawo oczekiwać, że tych 231 mandatów otrzyma. Nie z własnej winy ich nie otrzymał. To z czyjej? Z powodu amnezji i głupoty wielu wyborców, którzy dali się omamić, kuglarzom spod znaku Tuska. Na szczęście rządy są kadencyjne i są przesłanki wskazujące na to, że ta kadencja będzie bardzo krótka.
A inni ministrowie rządu Tuska?
Cóż, mają ten sam poziom, co obecny minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, swego czasu – był wtedy ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Tuska – barwnie opisujący inwestycje rozwojowe jako kamieni kupę i coś tam jeszcze.